środa, 24 grudnia 2014

Wiosenny grudzień

Witajcie
Czy czujecie już magię tych najpiękniejszych Świąt?
Ja już od kilku dni tak. I nie przeszkadza mi brak śniegu i zimowej aury,






Zapach cynamonu, kandyzowanej skórki pomarańczowej i wanilii unosi się w mojej kuchni. Sernik upieczony, pierniczki i ciasteczka upieczone i zjedzone :)
Hiacynty zakwitły kilka dni temu i pachną oszałamiająco w całym domu.






Ludzie jacyś milsi albo mi się tak zdaje???
Uśmiechają się częściej.
I tego Wam moje Kochane Dziewczyny życzę, abyśmy potrafili uśmiechać się i dawać innym radość przez cały rok. No i zdrowia bo jest najważniejsze.
Pozdrawiam gorąco
Kinga


piątek, 28 listopada 2014

Adwentowy kalendarz, eko torby i coś jeszcze

Witajcie
Poranki zimne, za oknem ciemno a ja wstając nucę za Michaelem Buble: white Christmas.
Cieszę się na nasze rodzinne oczekiwanie i przygotowanie do świąt. 
W tym roku syn pomagał mi w przygotowaniu adwentowego kalendarza.
Rośnie mi konkurencja, która mierzy i przybija gwoździe lepiej ode mnie.



Pomocnik przy pracy:


Uszyłam eko-torby na zakupy:





A tak celebrujemy niedzielne poranki.



Moi Drodzy Czytelnicy pamiętajcie, żeby w oczekiwaniu na magiczne Boże Narodzenie nie zapominać o innych, nie zatracić się w bieganinie po sklepach w poszukiwaniu prezentów. Rozejrzyjmy się, otaczają nas ludzie, którzy bardzo naszej pomocy potrzebują.
Wspierajmy Świąteczną Zbiórkę Żywności, dla niektórych to TYLKO kilka złotych , dla innych AŻ.

środa, 15 października 2014

Urodziny panny G.


Wrześniowa niedziela zapowiadała się słonecznie. 
Wybraliśmy więc świętowanie 9 urodzin panny G. w ogrodzie rodziców.
Królowały wąsy i róż.
Kropkowane balony, foliowy obrusik kupiłam w Partybudziki
Wąsy robiłam własnoręcznie i okazały się być strzałem w dziesiątkę.
Wąsiate zdjęcia robili sobie wszyscy!

  
Cytrynowe muffinki i kajmakowe mini babeczki zniknęły pierwsze z talerzy.



Tort to moje hand made.
Był mega różowy,  z Myszką Minnie według zamówienia Jubilatki.
W środku niezawodny orzeźwiający  truskawkowy krem 


 Solenizantka szczęśliwa i uśmiechnięta a o to przecież chodziło!


wtorek, 16 września 2014

Moja Albania część I

Witajcie
Chyba się zakochałam....
W błękicie morza jońskiego, w szerokiej, nieomal pustej plaży Borsch, w górach zdających się wpadać do morza, w ciepłych, serdecznych i uśmiechniętych ludziach. 
Taka jest moja Albania, taką ją zapamiętam, może do przyszłych wakacji.
Jechaliśmy samochodem przez Słowację, Węgry, Serbię, Macedonię ( nocowaliśmy nad jeziorem ochrydzkim)
Rano obudził nas taki bajkowy widok .
 
 


 Po pysznym śniadaniu ( min. świeży ser feta, oliwki, jajecznica z pomidorami i papryką, soczyste melony i arbuzy ) ruszyliśmy w stronę Albanii.





Po przekroczeniu granicy droga zaczyna robić się coraz bardziej kręta. Dojeżdżamy do przełęczy Llogara, która leży na wysokości około 1000 m n.p.m. Nawierzchni możemy Albańczykom tylko pozazdrościć. Samochód wspina się mozolnie po górskich, krętych serpentynach. Ja z aparatem w dłoni fotografuję jak szalona, aby uchwycić jak najwięcej. Choć droga jest wąska to na poboczach widzimy sprzedających miód, owoce i zioła. 
Kolejny zakręt i jeszcze jeden, Gabi piszczy i woła, że czuje się niczym w kolejce górskiej.


Wreszcie ukazuje się naszym oczom błękitne i lekko zamglone morze jońskie.


Kierunek- cicha i spokojna miejscowość Borsch.
Szeroka i długa plaża przy naszym hotelu jest praktycznie pusta.
Obok sklep spożywczy, stragan z owocami, kilka knajpek.
Wszystko czego nam potrzeba.






 O Albanii mówi się, że jest to kraj bunkrów i mercedesów.  Bunkrów widziałam zdecydowanie mniej niż mercedesów.


 W kolejnym poście pokażę co zwiedziłam i co przywiozłam.
                                         Pozdrawiam


niedziela, 3 sierpnia 2014

Cztery kąty i stół piąty

A raczej cztery krzesła i stół piąty.
Cztery popołudnia i Voilà tak prezentują się odnowione:







Krzesła i stół zeszlifowałam papierem ściernym ( wyrabiając sobie przy okazji mięśnie, gdyż robiłam to wszystko ręcznie) Papierem ściernym o gradacji od 60 do 240. Zużyłam około 20 sztuk.

Przetarłam wilgotną ściereczką usuwając pył, odtłuściłam.
Malowałam wałeczkiem flokowym białą, półmatową farbą BECKERS (wodorozcieńczalną )zużyłam 1 i 1/4 puszki 0,5 l. Malowałam dwukrotnie, a blat stołu trzykrotnie.
Farbę polecam, schnie szybko, dobrze się nią maluje.


Oficjalnie rozpoczynam odliczanie.
Zostało mi 5 dni do wymarzonego URLOPU!
Jeszcze nigdy oczekiwanie tak mi się nie dłużyło.






A potem czeka na mnie hamak, błogie lenistwo, ciepłe morze i gorący piasek.


niedziela, 20 lipca 2014

Takie tam robótki ręczne i promocja w Empiku



Witajcie

W Empiku piękna pastelowa seria przeceniona o 50 procent. Zerknijcie, bo jest się na co skusić.!


 Jeszcze tylko 19 dni do urlopu. Nie mogę się już doczekać. Dlatego to tylko 19 dni zamienia się w AŻ 19 dni. Korzystam z okazji, że dzieciaki wyjechały na wakacje i pracuję po godzinach pełną parą.
Na początku zabrałam się za biurko w pokoju Młodej.


Po delikatnym przeszlifowaniu i przetarciu benzyną ekstrakcyjną na blat przykleiłam okleinę drewnopodobną w kolorze białym. Cenne wskazówki znalazłam na blogu Stara Winiarnia
Przede wszystkim nie należy się spieszyć, odklejać po kawałeczku, delikatnie przecierać szmatką usuwając powietrze.


Resztę biurka pomalowałam matową farbą Dulux.
Uchwyty pomalowałam czarną matową farbą w sprayu.
Tak prezentuje się biurko po pomalowaniu.





Cztery IKEOWSKIE krzesła były moim wyzwaniem przez ostatnie dwa dni. Zostały zeszlifowane i czekają na pomalowanie ale o tym w kolejnym poście.



Pozdrawiam gorąco i dziękuję za każdy Wasz komentarz i za każdą wizytę.

czwartek, 10 lipca 2014

To se ne vrati - z dedykacją dla mojej siostry

Pamiętasz nasze wspólne wakacje na wsi, ja już licealistka a Ty jeszcze mały berbeć? Wtedy byłaś dla mnie małą dziewczynką, wpatrzoną we mnie jak w obraz. Czasem denerwowało mnie, że jesteś moim cieniem i nie dajesz mi spokoju. Teraz wiem, że to był wyraz twojej siostrzanej miłości.

Minęło sporo lat.

Ostatnio znalazłam dwie bawełniane chusteczki, które uszyłam dla Nas. Pierwsze nieudolne hafciki, serduszka i kwiatki. Dwie bawełniane szmatki, które obudziły tyle wspomnień.



Pamiętam, jak biegałyśmy po łąkach, zbierając polne kwiaty z których robiłyśmy wymyślne bukiety.
Ścinałyśmy kłosy zbóż i plotły wieńce, które mama wieszała w kuchni.
Chodziłyśmy czerpać wodę ze studni sąsiadów ( u nas jeszcze nie było wody)
Ileż razy wiadro wpadło nam do studni i musiałyśmy prosić o pomoc sąsiada.
Pamiętam ciepłe mleko z wieczornego udoju od  krowy sąsiadów,
Wspominam nasze kąpiele w rzeczce, Ty, ja i Nuka (nasza ukochana sunia) pluskające się w wodzie.
A na głowach chroniące od słońca- oczywiście chusteczki hand made.
I spacery do lasu z rodzicami, i ten zapach ziemniaczanki, w której  robieniu niedoścignionym mistrzem był tata.
I chodzenie "na grandę" po kukurydzę.
I nic nas tak nie cieszyło jak wycieczki rowerowe, tata jechał na składaku pamiętasz?
a my na wypasionych "góralach".
i te pieczone w ognisku ziemniaki- zjadane w pośpiechu, parzące w gardło, pyszne.
Ehh.... to były piękne czasy.
I ta beztroska dziecinna radość.
Pamiętasz???

Cudowne, odległe obrazy, które zawieruszyły się w zakamarkach mojej pamięci. Odnalezione dzięki dwóm niepozornym chusteczkom.

Dobrze, że jesteś.




Uzmysłowiłam sobie, że nie mamy nowych wspólnych zdjęć ( to jest sprzed dwóch lat) jeszcze z długimi włosami.
Musimy to zmienić.

Pozdrawiam gorąco